środa, 31 lipca 2013

Obłęd 2013



Obłęd - inaczej paranoja, rodzaj psychozy, na która składają się logicznie usystematyzowane urojenia, bez zaburzeń uczuciowości.

W roku 2004 - w 60. rocznicę obchodów Powstania Warszawskiego na polskim rynku pojawiła się książka autorstwa Normana Davisa pt. "Powstanie 44", w której to autor pisze we wstępie, że nigdy w historii świata żadna armia nie wykazała się takim poświęceniem, takim męstwem, taką determinacją jak Powstańcy Warszawscy. Ubolewa jednocześnie, że to jemu przyszło napisać pierwszą, tego typu książkę o Powstaniu Warszawskim, ponieważ powinien robić to już dużo, dużo wcześniej ktoś inny, ale niestety nie pozwolił na to ani system panujący w Polsce od 1945 do 1989 roku, ani też m.in. niewidzialna ręka niezwykle wpływowych "autorytetów moralnych" brylujących na pierwszych stron gazet nie pozwoliła na to już w III RP.

W przeddzień 69. Rocznicy Wybuchu Powstania Warszawskiego w księgarniach można nabyć najnowszą książkę red. Piotra Zychowicza pt. "Obłęd 44", w której to autor opisuje wybuch powstania, przebieg walk, decyzje dowódców niczym jedną z największych polskich katastrof i klęsk narodowych.

Przyznam szczerze, że gdyby nie ta książka, to nie pisałbym w tym roku nic o Powstaniu Warszawskim, co zakomunikowałem wczoraj w tekście PRL - domniemane samobójstwa cz.2. Ale do rzeczy. Po napisaniu historii alternatywnej, jaką była książka "Pakt Ribbentrop-Beck", w której to minister Beck miał zawrzeć sojusz z Adolfem Hitlerem i razem z nim ruszyć do walki z ZSRR przyszedł czas na poruszenie jednej z najbardziej delikatnych spraw, która od kilku lat wywołuje prawdziwe burze w niemalże wszystkich dyskusjach.

Powstanie Warszawskie było klęską! Klęską militarną, klęską społeczną, klęską ekonomiczną. Dzisiaj patrząc na nie chłodnym okiem nie można dojść do innych wniosków, jednak... Nie można zapomnieć, że Polska była jednym z najbardziej, jeżeli nie najbardziej uciśnionym narodem w czasie II Wojny Światowej. Tylko w Polsce obowiązywał natychmiastowy wyrok śmierci za pomoc osobom pochodzenia żydowskiego. Tylko w Polsce ludzie byli tak upodleni, tak szkalowani, poniżani, bici, torturowani i mordowani przez okupantów. Tylko na polskich oficerach przeprowadzono operacje ludobójcze. Nie tylko Sowieci mordowali oficerów w Katyniu. Przecież polski kontrwywiad zaobserwował, iż między przedstawicielami hitlerowskich Niemiec i stalinowskiego ZSRR odbyły się 4 spotkania - jesienią i zimą 1939 roku i na początku 1940 roku - we Lwowie, w Krakowie i 2 w Zakopanem. Dziś wiemy, że oficjalnie rozmawiano tam o dalszej współpracy niemiecko-rosyjskiej i dalszym podziale strefy wpływów ogarniętej II Wojną Światową Europy. Wiemy również, że nieoficjalnie rozmawiano o eksterminacji i całkowitej eliminacji Polskiej Inteligencji. Przecież wspomniany wyżej mord katyński dokonany przez Sowietów i mord dokonany przez Niemców na Polakach w podwarszawskich Palmirach nie dość, że odbyły się w tym samym czasie, to jeszcze zastosowano w nich identyczne "kryteria", czytaj: strzał w tył głowy. Jedyna różnica polega na tym, że Niemcy nie dokonali czystki Polskich Oficerów i przedstawicieli Polskiej Inteligencji na taką skalę jak zrobili to Rosjanie.

Chłodna kalkulacja, jaką dzisiaj oferuje nam Piotr Zychowicz nie ma nic wspólnego z Warszawą w roku 1944. Każdy teraz może powiedzieć, że popełniono taki, taki i jeszcze taki błąd, jednak pierwsze dni Powstania Warszawskiego, początkowe sukcesy żołnierzy AK dały do zrozumienia, że Powstanie może być wygrane. Czy był wówczas ktokolwiek, kto spodziewał się, że Niemcy rzucą niemalże wszystkie swoje siły do walki z bohaterskimi warszawiakami? Oczywiście, że NIE! Przecież zrujnowanie Warszawy, tylko (a może właśnie aż) poza aspektem psychologicznym nie dawało Niemcom zupełnie niczego. Jest to przecież niemal identyczna sytuacja jak z marszem na Stalingrad, który nie był ani jakimś super strategicznym punktem Związku Radzieckiego ani nie był w stanie zapewnić Niemcom odpowiedniej ilości potrzebnych surowców do kontynuowania kampanii, jednak zdobycie go dałoby Niemcom potężny atut propagandowy i z całą pewnością mocno załamałoby morale żołnierzy Armii Czerwonej. Niemcy jednak Stalingradu nie zdobyli i gdybanie co by było gdyby jest po prostu niepotrzebne.

W niejednej ze swych wypowiedzi dotyczących "Obłędu 44" Piotr Zychowicz mówi, że potępia decyzję dowództwa, ale jest wielkim zwolennikiem Powstańców Warszawskich. Pan redaktor chyba jednak nie zdaje sobie sprawy, że w roku 1944 dowódca był dla żołnierza AK niczym Bóg - każdy rozkaz był świętością. Żołnierze byli całkowicie oddani sprawie, zdeterminowani, zdolni poświęcić życie za Ojczyznę. To nie jest mój wymysł. Można to przeczytać w wielu książkach czy to we wspomnieniach Władysława Bartoszewskiego czy w wierszach Kamila Baczyńskiego. Po prostu wszędzie. Jeśli więc żołnierze AK rzucili się wykonywać idiotyczny rozkaz, to kim tak naprawdę byli? Skoro redaktor atakuje dowódców, którzy w jego rozumowaniu postąpili delikatnie mówiąc nieodpowiedzialnie, to niby jak postępowali żołnierze, którzy wykonywali z narażeniem życia ich rozkazy?

Pozwolę sobie teraz zacytować słowa wicepremiera rządu RP Jana Stanisława Jankowskiego, który zginął w sowieckim więzieniu po słynnym "Procesie Szesnastu":
"My tu nie mamy wyboru. "Burza" nie jest w Warszawie czymś odosobnionym, to jest ogniwo łańcucha, który zaczął się we wrześniu 1939 r. Walki w mieście wybuchną, czy my tego chcemy, czy nie. Za dzień, dwa lub trzy Warszawa będzie na pierwszej linii frontu (...) Trudno sobie wyobrazić, że nasza (...) młodzież, którą myśmy szkolili od lat (...) daliśmy jej broń do ręki, będzie się biernie przyglądała albo da się Niemcom bez oporu wywieźć do Rzeszy? Jeżeli my nie damy sygnału do walki, ubiegną nas w tym komuniści. Ludzie wtedy oczywiście uwierzą, że chcieliśmy stać z bronią u nogi."
Pan red. Zychowicz mówi wprost, że te słowa są po prostu żenujące, ponieważ on uważa, że coś takiego nigdy nie miałoby miejsca, ponieważ żołnierze AK byli bardzo karni i trzymali się rozkazów. W odpowiedzi powiem Panu redaktorowi, że mój pradziadek został zamordowany przez Niemców za to, że miał ubłocone spodnie - Niemcy uznali, że jest żołnierzem, mimo że uciekał z całą rodziną przed nimi, i po prostu zastrzelili go przy żonie i dzieciach. Gdy usłyszałem tą historię od dziadka, który płakał opowiadając o tym, gdy sobie tylko ją przypomnę, to od razu otwiera mi się nóż w kieszeni. Może Pan red. Zychowicz ma rację - żołnierze AK nie wywołaliby Powstania bez rozkazu, ale na pewno warszawiacy nie przyglądaliby się biernie jak ich okupanci, mordercy i oprawcy na spokojnie opuszczają naszą stolicę.

Jest jeszcze wiele aspektów, które mógłbym poruszyć w tym wpisie, ale chyba wystarczająco dobrze przedstawiłem już moje stanowisko. Wygląda jednak na to, że red. Zychowicz, a przynajmniej ja tak wnioskuję z jego wypowiedzi, nie jest skory do dyskusji a każdy kontrargument, traktuje z wyniosłością: "Że co? ktoś się ze mną nie zgadza? toż to obłęd!".
Jeśli walka za Ojczyznę jest obłędem, jeśli chęć odwetu na prześladowcach jest obłędem, to wszyscy żołnierze AK byli w głębokiej psychozie. Czasem może jednak lepiej zostawić na boku chłodne kalkulacje. Jestem bowiem ciekaw jak zachowałby się red. Zychowicz, gdyby przyszłoby mu żyć w roku 1944? Czy wówczas również patrzyłby na decyzje dowództwa z takim dystansem jak dziś i tak mocno je krytykował?
Powtórzę: Powstanie Warszawskie było klęską! Klęską militarną, klęską społeczną, klęską ekonomiczną! Jednak było również zwycięstwem takich wartości jak Bóg, Honor i Ojczyzna! Było pokazaniem światu, że Polska walczy, Warszawa walczy! Męstwo, determinacja, największa ofiara, jaką złożyli warszawiacy są dziś natchnieniem dla milionów Polaków na całym świecie, i nie tylko Polaków! Dlaczego red. Zychowicz chce zabić ten mit? Niech każdy odpowie sobie sam...

PS. Początkowo myślałem, że tytuł ten dotyczy hitlerowskich sadystów palących żywcem noworodki na warszawskiej Woli. Widać jednak, mam inne pojęcie obłędu niż red. Zychowicz.

Tomasz "Geolog"
Pozdrawiam Serdecznie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz