piątek, 30 listopada 2012

"Odpieprzcie się od generała!"

http://oszustwo.eu/wp-content/uploads/2012/04/484567_10151866530530725_1643823274_n.jpg

Jak już wcześniej wspominałem, mimo dokumentów z rosyjskich archiwów, które zostały ujawnione w książce "Moskiewski proces", w których jest jednoznacznie powiedziane, że nie istniała możliwość wprowadzenia do Polski wojsk radzieckich w roku 1981, generał Jaruzelski i autorytety moralne wciąż tłumaczą społeczeństwu dobro, jakie Polska uzyskała, przez wprowadzenie stanu wojennego.

Towarzysz generał czynniki, które miały wpływ na jego decyzję opisał w wielu książkach. W jednej z nich znajduje się jego rozmowa, z jego serdecznym przyjacielem - Adamem Michnikiem. Rozmowa ta była prowadzona w sposób jednoznaczny, dający czytelnikowi do zrozumienia, że towarzysz generał w trudnych sytuacjach, jakie niósł ze sobą PRL, zawsze dokonywał jedynie właściwych i moralnie poprawnych wyborów.

Nawet jeśli znalazł się ktoś, kogo "argumenty" za wprowadzeniem stanu wojennego wynikające z tej rozmowy nie przekonały, to wystąpienie tych dwóch panów w telewizji francuskiej, w programie zatytułowanym Zbrodnia i przebaczenie, musiało go zawstydzić, zmusić do opamiętania i wskazać odpowiedni sposób myślenia i postrzegania tej zbrodni. Oczywiście, nie każdy człowiek posiada "dar", jaki posiada Adam Michnik, a przeciwnicy demokracji, nienawistnicy i zwykli szkodnicy znajdą się wszędzie i nawet wówczas we Francji znalazł się ktoś tak nikczemny i gardzący wolnością, kto miał czelność zapytać Adama Michnika, dlaczego zgodził się on na tego rodzaju rozmowę z generałem Jaruzelskim przed kamerami. Inny faszysta porównał towarzysza generała do Ceausescu - rumuńskiego odpowiednika Jaruzelskiego. Trudno więc być zdziwionym, że w pewnym momencie Adam Michnik popisał się tyleż historycznymi, co histerycznymi słowami: "Odpieprzcie się od generała!".

Akcja jaka do dziś jest prowadzona przez "Gazetę Wyborczą" i związane z nią i jej ideologią autorytety moralne i intelektualne w mojej ocenie miała bagatelny wpływ na ocenę stanu wojennego i czynów generała Jaruzelskiego przez polskie społeczeństwo. "Gazeta Wyborcza" bowiem przez cały czas swego istnienia ma (choć, dziękować Bogu, wciąż malejący) wpływ na poglądy i zachowania sporej części Polaków, a ich stosunek do tego pisma jest swego rodzaju wyborem Polski, w której każdy chciałby żyć.

Dziwne jest jednak dla mnie, że z przedstawionymi przeze mnie faktami, zachowaniami, wypowiedziami etc. zgadza się dziś, jakby nie patrzył połowa Polaków. Co roku w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego nie można usłyszeć jego jednoznacznego potępienia, tylko wielorakie próby jego usprawiedliwienia. Ciekawe czy w tym roku w programie Liska Chytruska lub jakiegoś innego "niezależnego dziennikarza" znowu będzie brylował towarzysz generał, któremu kolejny z ludzi "Solidarności" poda rękę i w imieniu społeczeństwa podziękuje za stan wojenny.

Nie dajmy się ogłupić. Komuniści nie byli, nie są i nigdy nie będą naszymi przyjaciółmi, a takich zbrodni jak stan wojenny nie można usprawiedliwiać i doszukiwać się w nich pozytywów.

13 grudnia odbędzie się w Warszawie marsz w obronie wolnych mediów, demokracji i wartości tworzących Polskę! Zapraszam wszystkich gorąco i serdecznie!

poniedziałek, 26 listopada 2012

W obronie Towarzysza Generała

Nie tylko Adam Michnik broni decyzji Wojciecha Jaruzelskiego, dotyczącej wprowadzenia w Polsce 13 grudnia 1981 roku Stanu Wojennego. Do grona obrońców generała można zaliczyć również kolejnych przedstawicieli grupy, którą red. Wildstein nazwał autorytetami moralnymi i między innymi o nich właśnie będzie ten tekst.

http://ma.blox.pl/resource/walesa_jaruzelski.jpg

II Prezydent III RP - Lech Wałęsa, legendarny przywódca "Solidarności", już na początku swojej kadencji o radę w sprawie wydarzeń w Moskwie, która miała dotyczyć tego jak ma się zachować poprosił... generała Jaruzelskiego. "Trybuna" pozwoliła sobie wówczas na zacytowanie autorytetu intelektualnego i moralnego - Andrzeja Szczypiorskiego:
"W świetle nieudanego Puczu Janajewa muszę wyrazić Wojciechowi Jaruzelskiemu uznanie. On, widząc, że kraj się sypie, potrafił oddać władzę bez jednego strzału" (SIC!).

Zadziwiająca jest logika Andrzeja Szczypiorskiego, która w moim przekonaniu ma za zadanie nic innego jak budowę mitu towarzysza generała. Szkoda tylko, że autorytet intelektualny i moralny nie wie bądź nie pamięta o wszystkich strzałach oddanych do niewinnych ludzi na Wybrzeżu, na Śląsku, o wszystkich nieznanych sprawcach z PRL, których przykłady swego czasu opisywałem.

Jeszcze bardziej mogą dziś zadziwiać wypowiedzi osób, które zabrały głos po tym jak KPN (czyli partia założona 1 września 1979 roku, nawiązująca do tradycji Józefa Piłsudskiego - Konfederacja Polski Niepodległej) zaproponował, by osoby odpowiedzialne za wprowadzenie Stanu Wojennego postawić przed Trybunałem Stanu.
Andrzej Szczypiorski nazwał tą propozycję "głupią i absurdalną".
Jan Rulewski (znany działacz "Solidarności"): "Interesuje nas przede wszystkim los ofiar stanu wojennego, sprawa katów jest mniej ważna" (SIC!).
Ks. Bronisław Dembowski (uczestnik Okrągłego Stołu): "Posłowie powinni zająć się formowaniem rządu, nową konstytucją. Po rozwiązaniu tego problemu Sejm może powołać komisję prawno-historyczną, która zajęłaby się oceną moralną stanu wojennego" (SIC!).

Do tego wszystkiego musiała się oczywiście dołączyć "Gazeta Wyborcza", która próbowała rozwiać ewentualne trudności 'polskiego inteligenta' z moralną oceną stanu wojennego. Zamieszczony w niej "sondaż" wykazał, że według połowy badanych wprowadzenie stanu wojennego było jak najbardziej uzasadnione i uchroniło to kraj przed interwencją ze strony ZSRR.

13 grudnia 1991 roku, w 10 rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, zostaje opublikowany tekst Adama Michnika pt. "W imię przebaczenia", w którym to stwierdza on, że sowiecka interwencja w 1981 roku była jak najbardziej realna, a gdyby do niej doszło - "byłoby to czymś stokroć gorszym niż stan wojenny". Oprócz tego Adam Michnik w tym tekście pozwala sobie również postawić psychologiczno-polityczną diagnozę "pewnych kręgów społecznych":
"Do głodu sprawiedliwości, który jest obecny w żądaniach potępienia stanu wojennego, dołącza się także jakiś osobliwy antykomunizm, który przestał być duchową i społeczną walką o wolność, a stał się jedynie negatywnym spoiwem obozu politycznego, który określa siebie jako centroprawicę".

21 lat temu 'polskiemu inteligentowi' - czytelnikowi "Gazety Wyborczej" - został wskazany wróg. Wówczas nowy był tylko termin przystosowany do walki prowadzonej na arenie parlamentarnej. W gruncie rzeczy dotyczył on tej samej postawy, organizacji ideowo-politycznej, której reprezentantów Śp. Jacek Kuroń, kiedy odkrył "frondę" w łonie Komitetu Obrony Robotników, określił jako ludzi "o duchowości narodowo-chrześcijańskiej czy niepodległościowo-katolickiej". Dziś nazywa się ich faszystami, sektą smoleńską, kanibalami, bydłem, karłami moralnymi etc.

piątek, 23 listopada 2012

Cud, którego nie było

Pamięci mojego dziadka i mojej babci.
Panie świeć nad ich duszami.

 http://podziemiezbrojne.blox.pl/resource/Michnik_Jaruzelski.jpg

Chciałbym dzisiaj rozpocząć cykl kilku tekstów, których tematem przewodnim będzie stan wojenny oraz osoby i wydarzenia z nim związane.

Mówi się, że jedna jaskółka wiosny nie czyni. W przypadku Rzeczypospolitej Polskiej często nie czyni jej nawet cały oddział jaskółek.

Specjalna uchwała Sejmu RP z listopada 1989 roku nakazała likwidację Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej (ORMO), przy jednoczesnym daniu zielonego światła na pozostawienie na czas nieokreślony na terenie III RP wojsk sowieckich. Chociażby z tego względu trudno mi dziś nazywać dzień 4 czerwca 1989 roku, dniem upadku komunizmu w Polsce.

II Rzeczpospolita w 1918 roku była dla Polaków pod tym względem znacznie łaskawsza, mimo że jej początek był nieporównywalnie trudniejszy niż III RP po "upadku PRL'". To, co Józef Piłsudski zrobił dla Polski i dla Polaków przed osadzeniem go przez Niemców w więzieniu znacznie ułatwiło społeczeństwu, gdy wrócił on do kraju, wybór właściwej drogi na przyszłość.

"Zasługi" towarzysza generała Wojciecha Jaruzelskiego, dzięki którym nowa polska pseudoelita usadowiła go w prezydenckim fotelu są oczywiście diametralnie wyimaginowane, niż rzeczywiste zasługi marszałka Piłsudskiego. Nie przeszkadza to jednak środowisku, które przyczyniło się do wyboru komunistycznego tyrana I Prezydentem III RP, do dziś nazywać go Zbawcą Narodu. Wydarzenia związane z upadkiem PRL, nazwane cudem i opisane przez Adama Michnika w "Gazecie Wyborczej", nijak mają się do Cudu nad Wisłą z 1920 roku.

Zakrojona na szeroką skalę i trwająca do dziś (mimo ujawnionych w latach 90. przez Władimira Bukowskiego dokumentów sowieckiego archiwum, które zostały opublikowane w książce "Moskiewski Proces", którą serdecznie polecam przeczytać) heroiczna według jednych i haniebna wobec innych akcja obrony "ludzi honoru", którą rozpoczęła "Gazeta Wyborcza" i Adam Michnik wciąż próbuje wmówić kolejnym Polakom, jak wielka była groźba interwencji sowieckiej w roku 1981, przez co wprowadzenie stanu wojennego było jedynym 'bezkrwawym wyjściem'.

"Opowiadam się przeciwko tak instrumentalnemu traktowaniu prawdy historycznej. Należę do formacji, która na własne oczy zobaczyła cud: Oto twórcy stanu wojennego przeobrazili się w architektów Okrągłego Stołu". (Adam Michnik)

Naprawdę ciężko mi uwierzyć, że ta cała "formacja", do której należał m. in. Adam Michnik, która określała się jako "lewica laicka" - de facto racjonaliści! - zaczęła wierzyć w cuda. 13 grudnia 1989 roku "Gazeta Wyborcza" (ze znakiem "Solidarności"), w ósmą rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, rozpoczęła akcję uświadamiania Polaków o tym cudzie, m. in. stwierdzając, że po tylu latach "można spokojnie mówić o racjach obydwu obozów", a więc również "o zasługach tych z przeciwnego obozu, którzy zdali sobie sprawę z nieuchronności i konieczności przełomu, bez którego kraj pogrążyłby się w katastrofie".

Z tych słów, przynajmniej jak dla mnie, jednoznacznie wynika, że dla "formacji" reprezentowanej przez Adama Michnika, ani stan wojenny ani zapaść, która coraz bardziej pogrążała Polskę w latach 70. i 80. nie były żadną katastrofą, a wręcz samym dobrem. Ofiary stanu wojennego, ofiary roku 1970 zostały przez jego gazetę całkowicie przemilczane. Zamiast tego "Gazeta Wyborcza" zaserwowała czytelnikom na pierwszej stronie zdjęcie towarzysza generała Jaruzelskiego, będące zapowiedzią wywiadu z nim, który ukazał się na jej łamach kilka dni później.

Redaktorzy, zdając sobie sprawę, że niektórym czytelnikom, może się to delikatnie mówiąc, nie spodobać, wyjaśnili z zarezerwowaną dla siebie gracją i tolerancją, że użyczają łamów "Gazety Wyborczej" "racjom, z którymi całe lata walczyli i z którymi się nie zgadzają, gdyż są zdania, że racje te trzeba znać, a istotą demokracji (SIC!) i pluralizmu jest dialog sprzecznych racji". Może jestem zbyt głupi, ale w moim przekonaniu, w cywilizowanych społeczeństwach tzw. "dialog racji" między zbrodniarzem i jego ofiarami powinien się odbywać na sali sądowej za pośrednictwem prokuratora i obrońcy oskarżonego.

Nie tylko polskie społeczeństwo żyło w błędzie, uważając stan wojenny za zło, a Wojciecha Jaruzelskiego za zbrodniarza. Śp. Bronisław Geremek, który był obyty w świecie w wywiadzie dla "La Figaro" omówił specjalnie dla zagranicy zasługi gen. Jaruzelskiego stwierdzając jednocześnie, że wybranie towarzysza generała na I Prezydenta III RP... "zapobiegło wojnie domowej".

Z wiadomości docierających z Polski na Zachód na początku lat 80. nie wynikało (chyba, że zostało to zaszyfrowane niczym Enigma), żeby Polacy szykowali jakieś powstanie (jak to przecież mają od zawsze w zwyczaju) przed wprowadzeniem stanu wojennego. Na szczęście znalazł się ktoś, kto zauważył wystarczająco dużo powodów "żeby napisać książkę, w której wyeksponowawszy wątek pochodzeniowy Jaruzelskiego (ziemianin wychowany przez księży Marianów) i martyrologiczny (rzucany przez zły los na Sybir patriota, zmuszony do podejmowania trudnych decyzji), na zakończenie wyraził nadzieję, że być może nadarzą się szanse pojednania tego człowieka z krajem, gdy rozjaśni się otaczający go półmrok". "A dojść będzie mogło do tego jeśli polskie media oprzytomnieją i pojmą, że ich zadanie polega nie tylko na odgrzewaniu starych legend i dawnego obrazu wroga" - stwierdził autor "dzieła" Manfred E. Berger.


Polskie media pokazały wówczas i pokazują do dziś, że tak całkiem źle jeszcze z nimi nie jest. Wtedy "Trybuna" razem z "Polityką" oraz katolickim - Panie Boże, dopomóż! - "Słowem Powszechnym" zajęły się natychmiastowym lansowaniem książki Bergera, otwierając przez to towarzyszowi Jaruzelskiemu drogę na Zachód, który wraz z Adamem Michnikiem przy boku rozpoczął swoją akcję propagandową. Na letnim uniwersytecie w Hiszpanii "człowiek honoru" wyjaśnił zagubionej Europie, na czym polegał "WIELKI CUD", którego Adaś Michnik był świadkiem. Jeśli znalazł się ktoś, kogo wówczas nie przekonały słowa generała, to na pewno przekonał go akt wręcz symboliczny, jakim było przejście "na ty" - przy uroczystej kolacji, w obecności królowej Zofii - Adama Michnika - byłego więźnia totalitarnego reżimu - z człowiekiem uosabiającym całe zło, przeciwko któremu Adam Michnik walczył - towarzyszem generałem Wojciechem Jaruzelskim.

To "wydarzenie" nie mogło nie odcisnąć piętna na postrzeganiu świata i generała Jaruzelskiego przez przeciętnego polskiego inteligenta - czytelnika Gazety Wyborczej".

sobota, 17 listopada 2012

"Operacja Polska", czyli Jesteś Polakiem, więc GIŃ!

http://www.hubertlerch.com/images/Stalinfriends.jpg

"Z politycznego punktu widzenia jest arcyważne, żeby dobić Polskę"
(Lenin, 12 sierpnia 1920)

Strasznie ubolewam, że tak niewiele osób wie o tak zwanej "Operacji Polskiej", która została przeprowadzona przez towarzyszów Stalina i Berię.

Piszę o tym dzisiaj, ponieważ chciałbym, żeby czytelnicy tego bloga oraz osoby, które tu trafią wiedzieli, że na początku grudnia 1939 roku towarzysz Beria przedstawił towarzyszowi Stalinowi akt prawny, który umożliwiał wywożenie na dalekie tereny położone na północy i wschodzie Związku Radzieckiego Polaków, którzy zostali uznani za niewygodnych i groźnych w szerzeniu komunistycznego terroru porządku na podbitych ziemiach polskich kresów wschodnich.

10 lutego 1940 roku rozpoczęła się przeprowadzona na ogromną skalę akcja deportacyjna. Do dziesiątek tysięcy polskich domów na kresach wjechali żołnierze radzieccy zarówno z Armii Czerwonej jak i z NKWD (pewnie dlatego do dziś wiele ulic w polskich większych i mniejszych miastach i miejscowościach nosi nazwy Armii Czerwonej, Armii Ludowej etc). Kilkanaście, czasem kilkadziesiąt minut mieli ci wszyscy, do których w środku nocy zapukały ludzkie bestie w radzieckich mundurach, na spakowanie najważniejszych rzeczy i przygotowanie do mającej trwać 2-3 tygodnie wywózki. Różni naukowcy podają różne dane. Obecnie szacuje się, że w ciągu tej straszne nocy wywieziono z domów od 120 tysięcy do 250 tysięcy osób.

Pierwszą deportacją zostali objęci przede wszystkim osadnicy, którym polski rząd nadał działki za udział w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku oraz pracownicy leśni, gajowi, drwale, którzy mieli w przyszłości pomagać powstańcom antyradzieckim. Podczas trzech kolejnych deportacji, z których ostatnia odbyła się w połowie 1941 nie było już takiej 'selekcji'. Do bydlęcych wagonów wrzucano wszystkich, bez kryteriów i jakiejkolwiek litości. Naukowcy dzisiaj oceniają na podstawie danych dotyczących zamieszkania na terenach dotkniętych deportacją, że wywieziono w głąb ZSRR około miliona osób. Odtajnione w Rosji archiwa mówią natomiast o około 300 tysiącach deportowanych, tylko czy można wierzyć Rosjanom, którzy do dziś ciągają po sądach wszystkich publicystów prasy amerykańskiej, kanadyjskiej, australijskiej etc, którzy napiszą, że za zbrodnię katyńską odpowiada Stalin i ZSRR?

Dlaczego dzisiaj w wolnej Polsce nie mówimy o "Operacji Polskiej"? Dlaczego ta zbrodnia, którą można nazwać ludobójstwem jest pomijana, a pamiętamy tylko o zbrodni katyńskiej? Jest to według mnie spowodowane tym, że rodziny i potomkowie oficerów z obozów w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku do dziś upominają się o cześć i pamięć swoich krewnych i bliskich, natomiast o ofiary "Operacji Polskiej" nie ma się kto upomnieć, ponieważ całe rodziny po prostu nie żyją.

Bestialstwo, jakie jest w stanie stworzyć tylko gatunek ludzki, którego doświadczyli Polacy żyjący na Kresach nie może być pomijane. Nie chcę tutaj pomniejszać wymiaru zbrodni katyńskiej, która jest zjawiskiem niespotykanym i która nie zdarzyła nigdy wcześniej i później w dziejach ludzkości. Chciałbym jednak, żebyśmy pamiętali również o tych, którzy z ręki radzieckich zbrodniarzy i morderców ginęli tylko i wyłącznie za to, że byli Polakami.

Tomasz "Geolog"
Pozdrawiam Serdecznie