sobota, 5 stycznia 2013

Doktor G., Niezawisłe Sądy i Stalinizm IV RP


"Budzi to skojarzenia nawet nie z latami 80., ale z metodami z lat 40. i 50. - czasów największego stalinizmu." - tak we wczorajszym odczytaniu wyroku roku więzienia w zawieszeniu na 2 lata dla słynnego doktora G. sąd skomentował działalność CBA. Panu sędziemu chyba coś się pomyliło, ponieważ rozumiem, że chciał on porównać (jeśli w ogóle cokolwiek chciał, a nie odczytał tylko tego co mu kazano) zatrzymanie człowieka, który za pieniądze decydował o życiu i śmierci swoich pacjentów do najbardziej zbrodniczego okresu ZSRR zdominowanego przez największy w historii ludzkości aparat terroru stworzony przez  towarzysza Nikołaja Jeżowa, który otrzymał pseudonim "Krwawy Karzeł".

Pokrótce postaram się przypomnieć jak wyglądała machina stworzona przez Jeżowa, która przyczyniła się do śmierci milionów niewinnych osób. NKWD najpierw starało się wybrać ofiarę. Ofiarę, która zazwyczaj zajmowała jakieś wysokie stanowisko, np. w wojsku lub administracji państwowej. Swoje ofiary Jeżow aresztował zazwyczaj w nocy. Każdy aresztowany miał przyznać się do wymyślonego przez NKWD i Stalina zarzutu (najczęściej współpracy z kapitalistami) i wskazać swoich współtowarzyszy. Jeśli tego nie zrobił wówczas rozpoczynały się tortury psychiczne, takie jak wyzwiska połączone z pluciem w twarz i groźbami. Bardzo często w sali obok puszczano nagranie z kobiecym płaczem wmawiając "badanemu", że to jego żona, a jeśli podpisze zeznania, to NKWDziści przestaną ją torturować. Najgorsze jednak w tym wszystkim były długotrwałe przesłuchania trwające 3 doby, 7 dób, bez jakiejkolwiek przerwy. Ludzie Jeżowa często się zmieniali, natomiast aresztowany siedział na taborecie bez jakiegokolwiek oparcia lub stał na środku pokoju marząc tylko i wyłącznie o tym, żeby choć na kilka minut zmrużyć oczy i choć przez kilka minut odpocząć. Większość aresztowanych traciło jakąkolwiek nadzieję już w trakcie trwania tego etapu tortur i podpisywało wszystko, co tylko podsunęli im NKWDziści.

Znajdowali się jednak i tacy, którzy wytrwali ten etap, ale wówczas czekało na nich coś niewyobrażalnie gorszego, czym były bestialskie i nieludzkie tortury fizyczne, w czasie których ludzkie zwierzęta, które były specjalnie i odpowiednio do tego wytrenowane w NKWD katowały przesłuchiwanego. Nikt nie był w stanie wytrzymać zadawanego przez nich na niewiarygodnie wiele sposobów bólu. Niemalże każdy dochodził wówczas do wniosku, że podpisanie wszystkich papierów da im wyzwolenie z tego piekła poprzez szybką śmierć i podpisywał zeznania, które pisali za nich wyspecjalizowani śledczy. Gdy już zeznania zostały podpisane tortury się kończyły, a warunki więźnia poprawiały. Rozpoczynała się faza prania mózgu, która miała za zadanie wmówienie oskarżonemu, że podpisane przez niego zeznania miały naprawdę miejsce.

Pozostała jeszcze kwestia procesu sądowego. Gdy w pewnym momencie oskarżony zaczął zmieniać zeznania, wypierać się wszystkiego co podpisał, opowiadać o tym jak był katowany psychicznie i fizycznie w trakcie śledztwa sędzia natychmiast przerywał proces i ogłaszał przerwę. W czasie tej przerwy oskarżony był szprycowany narkotykami lub ponownie katowany, a jeśli to nie pomagało - na salę wprowadzano sobowtóra.

W latach 40. machina terroru stworzona przez towarzysza Jeżowa została wyhamowana przez jego następcę - towarzysza Berię. To z inicjatywy Berii i Stalina doszło do swego czasu opisanej przeze mnie "Operacji Polskiej", ludobójstwa polskich oficerów w Katyniu etc.

Wracając jednak do rzeczywistości i wczorajszego wyroku. Zostało udowodnione wszem i wobec, że Doktor G. zostawił zaszyty w sercu pacjenta gazik czy też wacik, który spowodował śmierć tego pacjenta. BA! Doktor G. sam się do tego przyznał! Dowodem mobbingu są zeznania i skargi, które złożyli dyrekcji szpitala i prokuraturze ludzie pracujący z Doktorem G. Zdjęcia góry pieniędzy, jaką znalazło CBA nie były zrobione w jego domu, a w gabinecie. Mimo tego wszystkiego kara jaką orzekł sąd najniższej instancji w moim przekonaniu jest warta tyle samo, co pogrożenie palcem. Taki wyrok jest obrazą majestatu państwa i majestatu prawa. Poza tym nie pamiętam, kiedy po raz ostatni spotkałem się z sytuacją, w której końcowa mowa prokuratora jest mową bardziej obronną niż oskarżycielską, a uzasadnienie wyroku przez sąd bardziej szukaniem usprawiedliwienia dla winnego udowodnionego przestępstwa i relatywizacji rzeczywistości, a nawet jej zakłamania.

Na sam koniec chciałbym przytoczyć fragment rozmowy z października 2007 roku, w której to Piotr Legutko rozmawia z profesorem Andrzejem Szczeklikiem:

"Piotr Legutko: Niedawno miliony ludzi oglądały na ekranie lekarza przyjmującego łapówkę. Jedno ujęcie z ukrytej kamery, na której doktor dostaje książkę, wyjmuje z niej kopertę, liczy  wsadza do kieszeni pieniądze, daje efekt piorunujący. Czy Pana to też może wpływać na osłabienie zaufania pomiędzy lekarzem a pacjentem?
Andrzej Szczeklik: Nie jestem pewien, dlatego, że korupcja, czyli po prostu przestępcze branie pieniędzy, trwa od wielu lat w naszym kraju, iż przypuszczam, że wielu chorych akceptuje to nolens volens. A lekarz choć wie więcej niż zwykły śmiertelnik o immunologii, nie ma patentu na odporność na korupcję.

Czyli nie zobaczyli nic, co by ich zaszokowało.
Zapewne nic. Takie są fakty. Wystarczy popatrzeć na własne podwórko. Przecież kilka lat temu zamknięto za kratkami cały zarząd Małopolskiego Funduszu Zdrowia. Za tę rozprawę z korupcją nie można fałszywie oskarżać, jak to się nieraz robi, Zbigniewa Ziobry, bo jeszcze nie był wówczas ministrem sprawiedliwości. Kilka miesięcy temu za branie łapówek do aresztu trafił szef kliniki ginekologicznej i położnictwa Szpitala Uniwersyteckiego, wkrótce po nim szef kliniki neurochirurgii. Lepiej zatrzymam wyliczankę w tym miejscu. Opieka, postępowanie lekarskie, nie może zależeć od tego, czy lekarz wziął pieniądze. Jak w tych koszmarnych opowiastkach, które się słyszy od lat, "No niech leży, aż skruszeje, zrozumie, że ma przyjść z kopertą". A przecież nie mam wątpliwości, że większość lekarzy w naszym kraju wybrała zawód kierując się powołaniem, działa z pobudek szlachetnych i uczciwie.

Czy Pana zdaniem takie spektakularne akcje, pokazywane, nagłaśniane, mogą wpłynąć na zmianę sytuacji? Czy lekarz, który brał łapówki przestanie brać?
Nie wiem, czy to przeora świadomość, ale na pewno przestraszy. To nie ulega wątpliwości."

Nawet jeśli był kiedykolwiek jakiś strach przed braniem łapówki, to wczorajszy wyrok sądu dał do zrozumienia, że nie biorą tylko uczciwi frajerzy, którzy wierzą w powołanie i dlatego nigdy nie osiągną tego, co inni. Smutne? NIE! Prawdziwe.

I jeszcze jedno. Skoro działalność CBA w latach rządów PiS przypomina działalność NKWD, to dlaczego do dziś nie skazano trzech głównych zbrodniarzy tamtego systemu - Jarosława Kaczyńskiego, Zbigniewa Ziobrę i Mariusza Kamińskiego? Bardzo żałuję, że sędzia wczoraj nie odpowiedział na to pytanie.

Tomasz "Geolog"
Pozdrawiam Serdecznie

4 komentarze:

  1. Mocne! Dobry tekst. Jak już pisałem u siebie jeden leming wyskoczył mi wczoraj z tekstem, "ale doktora g. skazali tylko za łapówki". no i teraz powiedź mi jak z takim debilem dyskutować? Przecież wiadomo, że lekarze "biorą" a za gazik ani mobbing go nie skazali, pewnie jeszcze go agent Tomek uwiódł itd.

    Może szkoda właśnie, że te całe CBA nie było jak życzyłby sobie pan sędzia?

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałem dopisać, że najbardziej żałosne jest w tym stwierdzenie ludzi takich jak Jarosław Gowin, że przecież sądy są niezawisłe.

      Wychodzi na to, że powrót PiS-u do władzy jest bardzo realny i będą bronić się przed nim wszelkimi możliwymi sposobami, a wczoraj byliśmy świadkami jednego z przykładów tej heroicznej obrony.

      Powiem tak. Zatrzymanie doktora G. było włożeniem kija w mrowisko przez PiS. Odpowiedzią na to ze strony lekarzy i pielęgniarek były strajki i "białe miasteczka". Teraz strajki nam nie grożą, ponieważ jak ktoś chce być zdrowy to i tak pójdzie prywatnie do lekarza albo wrzuci do kieszonki tyle ile będzie trzeba. Wszyscy o tym wiedzą, a państwo i prawo dają zielone światło na tego typu patologie.

      A co do wypowiedzi tego leminga - nie różni się on niczym niż medialny przekaz tej sprawy. Doktor G. jest bowiem ofiarą Stalinizmu IV RP, tak jak Maciej Zientarski ofiarą tego, że przy jego znaczącym udziale ktoś zginął.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Co do ostatniego akapitu to normalnie jakbyś tego leminga znał. Naprawdę tvn24 będący dosłownie 24.

      A co do jeszcze samej sprawy to jak widać towarzysze już mocno roztrzęsieni są, bo nie od dziś wiadomo, żeby być autentycznym samemu trzeba w coś wierzyć.

      Leming głupie zwierzątko ale wyczuwa atmosferę( niekoniecznie akurat tą "Atmosferę") jak zwierze potrafi wyczuć złe zamiary. No żeby ich tym PiSem straszyć to sami muszą się bać i coś mi się wydaje, że boją się bardzo tym bardziej, że im stare lęki wracają...
      ...chyba, że to taka pokazówka miała być "prowokująca" dyskusję o służbach przy okazji rozpierdalania służb co się fajnie rymuje z dymisją Bondaryka.

      Usuń
    3. "Boję się" to ulubiony zwrot w sztuczkach retorycznych Adama Michnika i jego ferajny. W niemalże każdym tekście czuje się ten strach przed zmianami, przed dojściem do władzy środowisk, a teraz już tylko jednego środowiska nieżyczliwego Gazecie ;] Bardzo dobrze ujął to zresztą w książce "Michnikowszczyzna" red. Ziemkiewicz :-)

      A odnośnie dymisji Bondaryka i dyskusji o służbach, to ten miesiąc będzie kluczowy dla całej sprawy, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie, ponieważ według mnie gra się dopiero rozkręca ;]
      Pół-żartem, pół-serio powiem, że Józef Stalin też starał się, żeby najważniejsze stanowiska w państwie, jak stanowisko szefa Biura Politycznego, które piastowali kolejno za jego dyktatury Jagoda, Jeżow i Beria nie były piastowane zbyt długo przez jedną osobę, ponieważ mogła ona zdobyć zbyt duże wpływy :) gdyby nie nagła śmierć Stalina, to Berię spotkałoby to samo, co jego poprzedników ;]

      Pozdrawiam

      Usuń