Tym postem chciałbym rozpocząć cykl kilku postów, które mam nadzieję, napiszę w krótszych odstępach czasu niż ostatnio miało to miejsce a ich tematem przewodnim będą Tajni Współpracownicy.
Powiem szczerze, że bardzo długo zabierałem się za pisanie tego posta. Chyba 2 albo 3 tygodnie temu zapowiedziałem go Krzysztofowi Klebachowi z "Klubu Gazety Polskiej Będzin II", jednak zawsze albo brakowało czasu, natchnienia albo dokumentów. Dzisiaj jednak zmobilizowała mnie do jego napisania audycja, jakiej wysłuchałem na NiepoprawneRadio.PL, pt. "Spotkanie autorskie: Sławomir Cenckiewicz, Antoni Macierewicz, Krzysztof Wyszkowski - 'Wałęsa. Człowiek z teczki'". Przejdźmy może jednak do rzeczy.
Lech Wałęsa był Tajnym Współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie "Bolek" - takie jest oficjalne stanowisko Instytutu Pamięci Narodowej. Tajny Współpracownik nie był jednak tylko i wyłącznie kapusiem, konfidentem czy też "romantycznym bohaterem", który został zmuszony do takiego postępowania, mimo że tak naprawdę tego nie chciał oraz (co jest chyba najczęściej podkreślane) nikomu swymi donosami krzywdy nie zrobił.
W lutym 1945 roku wydano "Instrukcję (tymczasową) [o] pozyskiwaniu, pracy i ewidencji agenturalno-informacyjnej sieci". Po raz pierwszy zostały wówczas zdefiniowane dwie kategorie OZI (Osobowych Źródeł Informacji) a były nimi: agent i rezydent.
W tejże "Instrukcji..." stwierdzono, że agentem jest człowiek "wierny" i "oddany" funkcjonariuszom UB. Rezydentem natomiast był agent, który przejmował od funkcjonariusza UB łączność z kilkoma innymi agentami. "Instrukcja..." informowała, że rezydent:
"musi się z nimi [agentami - przyp. Geolog] regularnie spotykać, przyjmować od nich agenturalne doniesienia i dawać im instrukcje z zlecenia. Z rezydentem spotyka się operacyjny pracownik, który przyjmuje od niego agenturalne doniesienia, zapoznaje się z nimi i wydaje przez rezydenta zlecenia i instrukcje do dalszej pracy dla każdego agenta oddzielnie".
Rezydenturą nazywano wówczas sieć agenturalną pozostającą na kontakcie określonego rezydenta.
15 sierpnia 1953 roku, rozkazem ministra bezpieczeństwa publicznego, wydano kolejną instrukcję, która doprecyzowała kwestię poruszone w sposób pobieżny 8 lat wcześniej. W porównaniu z poprzednią instrukcją doprecyzowała ona informacje, kim jest agent oraz wprowadzała nową kategorię współpracownika jakim był informator.
Według instrukcji z 1953 roku agent "miał być osobą, która bezpośrednio tkwiła w organizacji prowadzącej antysystemową działalność lub mogła uzyskać do niej bezpośredni dostęp".
W instrukcji z roku 1955 dodano dodatkowo informację mówiącą, że agent "powinien być wykorzystywany w zasadzie w rozpracowaniach operacyjnych oraz w sprawach operacyjnego sprawdzania - czyli w ramach poważniejszych działań resortu".
W odróżnieniu od agenta informator posiadał łączność z organizacją, która została uznana za wrogą lub potencjalnie zagrażała bądź mogła zagrażać komunistycznej dyktaturze. Informatorzy byli również werbowani w tak zwanych celach profilaktycznych, czyli w tym wypadku "do inwigilacji osób podejrzanych", "do operacyjnej ochrony obiektów specjalnych" itd.
Najprościej rzecz ujmując - różnica między agentem a informatorem polegała na tym, że agent tkwił w organizacji realnie walczącej z systemem, natomiast informator miał z nią jedynie kontakt lub należał do środowiska (delikatnie mówiąc) nieprzychylnego komunistom, ale nie przejawiającego aktywności. Zadanie informatora polegało w zasadzie tylko i wyłącznie na zbieraniu informacji. Agent zaś miał realne możliwości nie tylko dostarczania informacji, ale także realizowania zadań i inicjowania kombinacji operacyjnych.
Instrukcja z 1953 roku poza dodaniem informacji, że rezydent powinien kierować w zasadzie siecią informatorów a agentami tylko i wyłącznie w wyjątkowych sytuacjach nie zmieniała w zasadzie w wypadku rezydentów niczego więcej. Dopiero instrukcja wydana 2 lata później podkreślała, że rezydentami powinni być tylko sprawdzeni członkowie lub kandydaci na członków PZPR.
Jeśli zaś chodzi o rezydenturę instrukcja z 1953 roku informowała, że powinna ona obejmować konkretny obiekt lub obszar, np. gminę, wioskę, urząd a nawet statek morski.
Od przełomu lat 40. i 50. funkcjonowała w praktyce operacyjnej kategoria kontaktu operacyjnego, która nie została ujęta w żadnej z dotychczas wymienionych instrukcji. Kontaktem operacyjnym była osoba, która nie podpisywała zobowiązania do współpracy i najczęściej nie oczekiwano od niej realizacji zleconych zadań (korzystano jedynie z jej naturalnych możliwości) a informacje najczęściej podawała ustnie. Kontaktami operacyjnymi najczęściej byli członkowie PZPR. Działo się tak ponieważ wprowadzono zakaz werbunku członków PZPR a określenie kogoś mianem kontaktu operacyjnego było prostym i wygodnym ominięciem owego zakazu.
Na dzisiaj chyba wystarczy. W następnym tekście zajmę się kolejnymi latami PRL i kolejnymi kategoriami osobowych źródeł informacji UB-SB a wierzcie mi - trochę jeszcze tego jest. Muszę jednak napisać kilka zdań o każdej z grup OZI, żeby móc przejść do opisu werbunku i zadań OZI.
Tomasz "Geolog"
Pozdrawiam Serdecznie
Fajnie, że zarzuciłeś takim "słowniczkiem" dzięki temu łatwiej można się zorientować czytając takie dokumenty. oczywiście czekam na kolejne wpisy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja dopiero od niedawna bardziej zagłębiłem się w tą tematykę i mówiąc szczerze jestem w szoku widząc jak bardzo było to rozbudowane i jak na swój sposób "sprytnie" skonstruowane.
UsuńPozdrawiam!
no a nie wiesz jak jest z dostępem do akt IPN dla "człowieka z ulicy"?
UsuńPozdro!
Wiem, ponieważ sam chciałem uzyskać dostęp do oficerów UB-SB, którzy pracowali na terenie Bełchatowa. Mogli mi w sumie pokazać wyprostowany środkowy palec i na jedno by wyszło :/
UsuńPozdrawiam!
to tak jak myślałem...
UsuńPozdrawiam!
Tak w skrócie: powiedzieli po prostu, że nie jestem historykiem, więc nie mam o czym z nimi rozmawiać. Ciekawy pogląd - ponieważ oni zapewne nie są kucharzami, ale biorą się od czasu do czasu za gotowanie etc. Zresztą szkoda gadać.
UsuńPozdrawiam!