Wczoraj obchodziliśmy 31. rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego i byliśmy świadkami tego samego medialnego spektaklu, którego jesteśmy świadkami od dłuższego czasu: tow. generał miał być w domu, ale go nie było; prawie nikt nie pokusił się o jakąkolwiek głębszą refleksję na temat zbrodni tamtego czasu, tylko zajmował się przeszłością Jarosława Kaczyńskiego i jego wywiadem dla "Gazety Polskiej" (swoją drogą to zabawne, że wszystkie serwisy informacyjne poświęciły po 10 minut pierwszym zdaniom tego 3-stronnicowego wywiadu ;] czekam na ich dalszą tak głęboką analizę słów Prezesa PiS); można było ponownie usłyszeć, że nie możemy obchodzić rocznicy tej "hańby narodowej" etc. Nikt nie przejął się tym, że 43% Polaków uważa za uzasadnione wprowadzenie stanu wojennego (może z wyjątkiem kilku prawicowych oszołomów). Nikt nie zająknął się nawet o odpowiedzialności twórców stanu wojennego za tysiące jego ofiar zarówno zamordowanych, ciężko pobity jak i osadzonych w więzieniu. Oczywiście najbardziej swoje internowanie przeżywają osoby, które żyły w tak ciężkich warunkach, że aż musiały z więzienia wysyłać paczki z żywnością i innymi artykułami do swoich domów. Nazwisk nie wymienię, żeby nie mieć nieprzyjemności i problemów, ale chyba wszyscy wiedzą o kogo chodzi.
Tak jak napisałem poprzednio, zamieszczam dzisiaj kolejny rozdział książki "Moskiewski Proces", pt. "Nie ma mowy o zbrojnej interwencji w Polsce". Powiem tylko, że moje wydanie tej książki, które stoi u mnie na regale, pochodzi z roku 1998. Na Zachodzie "sensacje" Władimira Bukowskiego ukazały się kilka lat wcześniej.
Zapraszam do lektury.
"Ostatecznie nawet 10 grudnia, a więc na trzy dni przed wprowadzeniem stanu wojennego w Polsce, politbiuro wciąż jeszcze nie wiedziało dokładnie, jak Jaruzelski postąpi. Oto chyba najciekawszy i najbardziej przekonujący dokument:
RUSAKOW: Przedwczoraj odbyła się u nich narada sekretarzy komitetów wojewódzkich. Jak informował tow. Aristow, sekretarze komitetów wojewódzkich zupełnie nie rozumieją przemówienia tow. Jaruzelskiego, który nie przedstawił jasnych, wyraźnych wytycznych. Nikt nie wie, co nastąpi w najbliższych dniach. Była mowa o „Operacji Z". Początkowo mówiono, że odbędzie się ona w nocy z jedenastego na dwunasty. A obecnie już słyszy się, że będzie to około dwudziestego. Przewiduje się, że przewodniczący Rady Państwa Jabłoński wystąpi w radiu i w telewizji i ogłosi wprowadzenie stanu wojennego. Tymczasem Jaruzelski oświadczył, że prawo o ogłoszeniu stanu wojennego będzie można wprowadzić dopiero po rozpatrzeniu go przez Sejm, a posiedzenie Sejmu wyznaczone jest na 15 grudnia. Tak więc wszystko mocno się komplikuje. Podano do wiadomości publicznej porządek obrad Sejmu. Nie ma w nim punktu o wprowadzeniu stanu wojennego. Ale w każdym razie o tym, że rząd zamierza wprowadzić stan wojenny, „Solidarność" dobrze wie i ze swej strony przedsiębierze wszystkie niezbędne środki, żeby stan wojenny został ogłoszony.
Sam Jaruzelski mówi, że wolałby wystąpić z orędziem do narodu polskiego. Ale w swym orędziu nie będzie wspominał o partii, lecz zwróci się do narodu, licząc na jego patriotyzm. Jaruzelski mówi o konieczności ogłoszenia dyktatury wojskowej, jak to było za Piłsudskiego, wskazując równocześnie, że naród polski zrozumie to lepiej niż cokolwiek innego.
Jeśli chodzi o takich działaczy jak Olszowski, to ostatnio przemawia on bardziej stanowczo i trzeba powiedzieć, że na posiedzeniu Biura Politycznego decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego i zastosowaniu bardziej zdecydowanych środków przeciw ekstremistycznym działaczom „Solidarności" była przyjęta jednomyślnie, nikt nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń. Równocześnie Jaruzelski nosi się z myślą porozumienia się w tej sprawie z sojusznikami. Mówi, że gdyby siły polskie nie złamały oporu „Solidarności", to towarzysze polscy liczą na pomoc innych krajów, nawet na wprowadzenie wojsk na terytorium Polski. Jaruzelski powołuje się w tej sprawie na wystąpienie tow. Kulikowa, który miał rzekomo powiedzieć, że pomoc zbrojna ZSRR i państw sojuszniczych zostanie Polsce udzielona. Jednak, o ile wiem, tow. Kulikow nie powiedział tego wprost, powtórzył tylko słowa, których w swoim czasie użył Leonid Breżniew, że nie opuścimy PRL w nieszczęściu.
Jeśli chodzi o to, co się dzieje w województwach, trzeba otwarcie powiedzieć, że zupełnie nie dostrzega się tam wpływu organizacji partyjnych. W pewnym stopniu działają jeszcze władze administracyjne. Prawdę mówiąc, cała władza znalazła się w rękach „Solidarności". Wygląda na to, że słowa Jaruzelskiego to mydlenie nam oczu, ponieważ w jego wypowiedziach nie widać rzeczowej analizy. Jeżeli teraz prędko się nie zorganizują, nie zewrą szeregów i nie zadziałają przeciw naciskowi „Solidarności", w Polsce nie nastąpi poprawa sytuacji.
ANDROPOW: Z rozmów z Jaruzelskim wynika, że na razie nie podjęli oni stanowczej decyzji i nawet pomimo jednogłośnego postanowienia Biura Politycznego KC PZPR o wprowadzeniu stanu wojennego, nie widzimy na razie konkretnych działań ze strony władz. Ekstremiści z „Solidarności" chwycili kierownictwo PRL za gardło. Kościół też ostatnio jasno określił swoje stanowisko; przeszedł na stronę „Solidarności".
W tych warunkach towarzysze polscy rzeczywiście muszą szybko podjąć „Operację Z". Tymczasem Jaruzelski oświadcza, że zdecyduje się na „Operację Z" wówczas, gdy „Solidarność" ich do tego zmusi. To bardzo niepokojący objaw, tym bardziej że ostatnie posiedzenie Biura Politycznego KC PZPR i powzięta na nim uchwała o wprowadzeniu stanu wojennego świadczy o tym, że Biuro jest bardziej zdecydowane. Wszyscy członkowie Biura opowiedzieli się za energicznym działaniem. Ta uchwała przyparła Jaruzelskiego do muru i teraz jest on zmuszony jakoś się z tego wykaraskać. Rozmawiałem wczoraj z Milewskim i spytałem go, jakie działania zostaną podjęte i kiedy. Odpowiedział mi, że o „Operacji Z" i o konkretnym terminie jej realizacji nie wie. A więc widać z tego, że albo Jaruzelski ukrywa przed swoimi towarzyszami plan konkretnych działań, albo też po prostu uchyla się od przeprowadzenia tej akcji.
Chciałbym teraz zaznaczyć, że Jaruzelski dość uporczywie wysuwa wobec nas żądania ekonomiczne i uzależnia przeprowadzenie „Operacji Z" od pomocy gospodarczej z naszej strony, a nawet, powiem więcej, chce pomocy wojskowej, choć nie mówi tego wprost. Jeśli się przyjrzeć liście towarów, o które proszą towarzysze z Polski, to, mówiąc szczerze, budzi ona poważne zastrzeżenia co do konieczności ich dostarczenia. Jaki jest na przykład związek między sukcesem „Operacji Z" a dostawą nawozów sztucznych i niektórych innych towarów? W związku z tym chciałbym oświadczyć, że nasze stanowisko, które zostało sformułowane na ostatnim posiedzeniu Biura Politycznego, a wcześniej niejednokrotnie przedstawiał je Leonid Breżniew, jest absolutnie słuszne i nie powinniśmy z niego rezygnować. Inaczej mówiąc, stoimy na stanowisku pomocy internacjonalnej, jesteśmy zatroskani powstałą w Polsce sytuacją, ale jeśli chodzi o realizację „Operacji Z", to sprawa ta powinna być całkowicie i do końca zdecydowana przez polskich towarzyszy; jak oni postanowią, tak będzie. Nie będziemy ich nakłaniać ani odmawiać.
Co do pomocy ekonomicznej, to oczywiście w tej skali, o jaką oni występują, trudno byłoby nam ją zrealizować. Naturalnie to i owo trzeba dać. Ale chcę jeszcze raz powiedzieć, że ich podejście do sprawy dostawy towarów w trybie pomocy ekonomicznej jest natarczywe i wszystko to robi się po to, by później, jeżeli czegoś nie dostarczymy, móc zwalić na nas winę. Jeżeli tow. Kulikow rzeczywiście mówił o wprowadzeniu wojsk, to ja uważam, że postąpił niesłusznie. Nie możemy ryzykować. Nie mamy zamiaru wprowadzać wojsk do Polski. Jest to stanowisko słuszne i musimy trzymać się go do końca. Nie wiem, jak rozstrzygnie się sprawa, ale nawet jeżeli Polska dostanie się pod władzę „Solidarności", to będzie to tylko tyle. Jeśli zaś przeciw ZSRR zwrócą się kraje kapitalistyczne, które już zawarły między sobą w tej sprawie porozumienie, opatrzone rozmaitymi ekonomicznymi i politycznymi sankcjami, będzie to dla nas bardzo niebezpieczne. Musimy się troszczyć o nasz kraj, o wzmocnienie Związku Sowieckiego. To dla nas sprawa najważniejsza.
W ogóle zdaje mi się, że nasze stanowisko w kwestii sytuacji w Polsce zostało jasno sformułowane przez Leonida Breżniewa w jego licznych przemówieniach i decyzjach; dziś na posiedzeniu Biura Politycznego toczy się bardzo istotna wymiana zdań na ten temat. Wszystko to powinno stać się podstawą naszej polityki wobec Polski.
Jeśli chodzi o przebiegające przez Polskę szlaki komunikacyjne między ZSRR a NRD, musimy, rzecz jasna, coś zrobić i przedsięwziąć dla ich ochrony.
GROMYKO: Dziś oceniamy bardzo ostro sytuację w Polsce. Chyba dawniej nie widzieliśmy jej tak wyraźnie. Tłumaczy się to faktem, że obecnie sami nie wiemy, w jakim kierunku potoczą się sprawy w PRL. Polskie władze same czują, że władza wymyka im się z rąk. Jak wiadomo, Kania i Jaruzelski zamierzali się oprzeć na neutralnym odłamie społeczeństwa. A teraz właściwie taki odłam nie istnieje. Sytuacja wygląda dosyć jednoznacznie: „Solidarność" okazała się organizacją jawnie kontrrewolucyjną, dążącą do władzy i otwarcie po nią sięgającą. Kierownictwo polskie musi rozstrzygnąć kwestię: albo skapituluje, jeśli nie zastosuje stanowczych środków, albo zastosuje energiczne środki, ogłosi stan wojenny, izoluje ekstremistów z „Solidarności" i wprowadzi należyte porządki. Innej drogi nie ma.
Jaki jest nasz stosunek do wydarzeń w Polsce? Całkowicie zgadzam się z tym, co tu towarzysze mówili. Możemy Polakom powiedzieć, że odnosimy się do wydarzeń w Polsce ze zrozumieniem. To jest jasne sformułowanie i nie ma żadnych powodów do odstępowania od niego.
Równocześnie jednak będziemy zmuszeni postarać się jakoś rozwiać złudzenia Jaruzelskiego i innych polskich polityków w sprawie wysłania tam wojsk. Wprowadzać wojsk do Polski nie można w żadnym razie. Myślę, że możemy polecić naszemu ambasadorowi, aby złożył Jaruzelskiemu wizytę i zakomunikował mu to.
Pomimo dość jednomyślnej uchwały Biura Politycznego KC PZPR o wprowadzeniu stanu wojennego, Jaruzelski znowu zajmuje teraz chwiejne stanowisko. Początkowo nabrał nieco otuchy, a teraz znowu zmiękł. Wszystko, co im przedtem powiedziano, zachowuje swoją moc. Jeżeli w walce z kontrrewolucją będą nadal okazywać chwiejność, to nic z socjalistycznej Polski nie zostanie. Wprowadzenie stanu wojennego oczywiście uświadomiłoby kontrrewolucjonistom polskim, że polskie władze nie zamierzają żartować. I jeżeli te środki, które władze mają zamiar zastosować, zostaną zrealizowane, to myślę, że można oczekiwać pozytywnych rezultatów.
Uważam, że nie powinniśmy teraz stosować żadnych ostrych dyrektyw, które zmusiłyby ich do takich czy innych działań. Myślę, że zajmiemy słuszne stanowisko: przywrócenie w Polsce porządku to sprawa Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, jej Komitetu Centralnego i Biura Politycznego. Mówiliśmy polskim przyjaciołom i nadal będziemy mówić, że należy przyjąć stanowczą postawę i w żadnym razie nie wolno się demobilizować psychicznie.
Jeśli Polacy zaatakują „Solidarność", to naturalnie Zachód nie da im najpewniej kredytów ani żadnej pomocy. Oni biorą to pod uwagę, a my oczywiście też musimy to uwzględnić. Dlatego słuszna jest propozycja tow. Breżniewa, by zlecić grupie towarzyszy zbadanie tej kwestii i udzielenie w miarę naszych możliwości określonej pomocy gospodarczej PRL.
USTINOW: Sytuacja w PRL jest rzeczywiście bardzo zła i pogarsza się z każdym dniem. W kierownictwie, a konkretnie w Biurze Politycznym, brak stanowczości i jednomyślności. Wszystko to wpływa na istniejący stan rzeczy. Dopiero na ostatnim posiedzeniu Biura została jednogłośnie uchwalona decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego. Teraz wszystko zależy od Jaruzelskiego. Jak będzie umiał zrealizować tę uchwałę. Ale na razie nikt nie może mówić otwarcie o posunięciach Jaruzelskiego. I my tego nie wiemy. Odbyłem rozmowę z Siwickim. Powiedział mi wręcz, że nawet oni nie wiedzą, co myśli generał. A więc człowiek pełniący dziś faktycznie obowiązki ministra obrony PRL nie wie, co nastąpi, jakie działania rozpocznie premier i minister.
Co do rzekomego oświadczenia tow. Kulikowa na temat wprowadzenia wojsk do Polski, mogę z całą stanowczością powiedzieć, że Kulikow tego nie mówił. Po prostu powtórzył tylko to, co zostało zadeklarowane przez nas i przez tow. Leonida Breżniewa, że nie opuścimy Polski w nieszczęściu. I on wie dokładnie, że Polacy sami prosili, żeby wojska nie wprowadzać.
Co do naszych garnizonów w Polsce - wzmacniamy je. Ja sam wprawdzie przychylam się do myśli, że Polacy nie rozpoczną konfrontacji i jedynie gdyby „Solidarność" chwyciła ich za gardło, być może się zdecydują.
Nieszczęście polega na tym, że polskie władze są niezdecydowane. Jak słusznie mówili tu towarzysze, nie powinniśmy im narzucać żadnych własnych decyzji, musimy realizować tę politykę, którą ustaliliśmy wcześniej. Z drugiej strony trzeba, abyśmy sami byli gotowi i nie wszczynali żadnych działań nie przewidzianych przez nasze uchwały.
SUSŁOW: Sądzę, że, jak to wynika z wypowiedzi towarzyszy, wszyscy mamy ten sam punkt widzenia na sytuację w Polsce. Przez cały okres niepokojów w Polsce okazywaliśmy powściągliwość i zimną krew. Mówił o tym na plenum Leonid Iljicz Breżniew. Ogłosiliśmy to szeroko całemu narodowi i naród nasz poparł taką politykę Partii Komunistycznej.
Wkładamy wicie wysiłku w sprawę pokoju i nie możemy obecnie zmieniać swojego stanowiska. Światowa opinia publiczna nie zrozumiałaby nas. Przeprowadziliśmy w ONZ jakże doniosłe akcje dla umocnienia pokoju. Wielce skuteczna była wizyta Leonida Breżniewa w NRF i wiele innych działań pokojowych, które zostały przez nas zrealizowane. To pozwoliło wszystkim krajom miłującym pokój zrozumieć, że Związek Sowiecki stanowczo i konsekwentnie walczy o pokój. Dlatego właśnie nie możemy wobec Polski zmieniać stanowiska, które zajęliśmy od samego początku wydarzeń w tym kraju. Niech towarzysze polscy sami rozstrzygną, jakie trzeba podjąć kroki. Nie powinniśmy ich popychać do energiczniejszego działania. Ale, jak dotychczas, będziemy powtarzać Polakom, że do ich posunięć odnosimy się ze zrozumieniem. Jaruzelski, jak sądzę, postępuje dość sprytnie. Chce się zabezpieczyć prośbami skierowanymi pod adresem ZSRR. My, rzecz jasna, fizycznie nie jesteśmy w stanie ich spełnić, a Jaruzelski powie potem, że przecież zwracał się do Związku Sowieckiego, prosił o pomoc, ale jej nie uzyskał.
Równocześnie Polacy otwarcie mówią, że są przeciwni wprowadzeniu wojsk. Jeżeli wojska wkroczą, nastąpi katastrofa. Sądzę, że wszyscy podzielamy pogląd, że o żadnym wysłaniu wojsk nie może być mowy.
Jeśli chodzi o pomoc dla Polski, to daliśmy na ten cel ponad miliard rubli. Niedawno powzięliśmy decyzję o wysłaniu do Polski 30 tys. ton mięsa, a 16 tys. zostało już dostarczone. Nie wiem, czy zdołamy w całości wykonać dostawę 30 tys. ton, ale w każdym razie jasne jest, że zgodnie z tą decyzją powinniśmy jeszcze dać określoną ilość ton mięsa w trybie pomocy gospodarczej (...)
GRISZYN: Sytuacja w Polsce nadal się pogarsza. Postawa naszej partii wobec wydarzeń w tym kraju jest słuszna. (...) O wysłaniu wojsk nie ma nawet mowy. Sprawy gospodarcze trzeba będzie rozpatrzyć i co będzie można, dostarczyć Polakom.
SUSŁOW: Musimy demaskować w prasie intrygi „Solidarności" i innych sił kontrrewolucyjnych.
CZERNIENKO: W zupełności popieram to, co tu mówili towarzysze. Rzeczywiście linia naszej partii i Biura Politycznego KC w sprawie wydarzeń w Polsce, ustalona w przemówieniu Leonida Breżniewa i uchwałach Biura, jest najzupełniej słuszna i nie ma potrzeby jej zmieniać. Sądzę, że dziś można by podjąć taką decyzję:
1. Przyjąć do wiadomości informację tow. Bajbakowa.
2. W naszych stosunkach z PRL w przyszłości trzymać się w tej sprawie ogólnej linii ustalonej przez KC KPZR oraz zaleceń Biura Politycznego KC KPZR z 8 grudnia 1981 r. i wniosków z dyskusji odbytej na posiedzeniu Biura Politycznego KC w dniu 10 grudnia 1981 r.
3. Zlecić towarzyszom Tichonowowi, Kirilence, Dołgichowi, Archipowo-wi, Bajbakowowi, by nadal zajmowali się sprawą pomocy ekonomicznej dla Polski z uwzględnieniem poglądów wypowiadanych na posiedzeniu Biura Politycznego KC.
BREŻNIEW: Co towarzysze o tym sądzą?
WSZYSCY: Tow. Czernienko sformułował nader trafnie wszystkie propozycje, trzeba je przyjąć.
Decyzja zostaje przyjęta."
Powyższy dokument to robocza wersja stenogramu "Posiedzenia Biura Politycznego KC KPZR z 10 grudnia 1981 r."
Kolega mi też podobnie mówił, że ci internowani mieli bardzo dobre warunki. Ja przyznam się, że mam małą wiedzę na ten temat. Mógłbyś mi coś na ten temat podesłać?
OdpowiedzUsuńPS. Te dwa ostatnie teksty(ten i jeden wcześniej) obowiązkowo w szkole na historii powinny być.
PSS. jak tam na marszu było?
Tylko niektórzy internowani mieli bardzo dobre warunki. O warunkach w jakich żyli można znaleźć informacje w książce Waldemara Łysiaka "Rzeczpospolita Kłamców. Salon", Antoniego Dudka "Ślady PeeReLu" oraz w książkach "Kanonu Polskiej Literatury Podziemnej" wydanego przez wydawnictwo BELLONA. O nieludzkich warunkach, w jakich przyszło odsiadywać Lechowi Wałęsie napisał Paweł Zyzak w książce "Lech Wałęsa. Idea i historia". Dam znać jak tylko przypomnę sobie jeszcze jakieś godne polecenia tytuły.
UsuńOdnośnie marszu. Ile przyjechało autobusów, to naprawdę nie wiem, bo około dwustu przestałem liczyć i jest po prostu śmieszne mówienie, że na marszu było około 10 tys. osób, bo według mnie było ich co najmniej 30 tys. W nie tylko mojej ocenie sami organizatorzy nie spodziewali się takiej masy ludzi, chociażby ze względu na późną porę rozpoczęcia marszu i warunki pogodowe. Wszystko przebiegło spokojnie i bez incydentów. Jedno, co mi bardzo rzuciło się w oczy, to związkowcy "Solidarności" z KWB i Elektrowni Bełchatów i innych przedsiębiorstw z transparentami, którzy okrzykami krytykowali zachowanie Dudy - szefa Solidarności.
A jak było we Wrocławiu? :)
Pozdrawiam
Dzięki za podanie tytułów. Jak będę miał okazję na pewno przeczytam, bo wstyd nie wiedzieć takich rzeczy.
UsuńA co do marszu wrocławskiego to wkurwiłem się jednym słowem, bo myślałem, że będzie jak rok temu, czyli msza w katedrze i przejście przez miasto na plac solny. W tym roku natomiast NOP zdecydował się protestować przeciwko przyjęciu traktatu lizbońskiego i marsz ustalili sobie na godzinę 19 natomiast msza święta w katedrze była o 18.30. Poszedłem do katedry gdzie na msze zaprosiła solidarność. Czyli tak ogólnie lipa.
Pozdrawiam
A jak było z frekwencją?
UsuńW Katedrze bardzo słabo, kilkaset osób a na marszu nie wiem, bo bilokacji nie praktykuje.
UsuńPrzypomniały mi się jeszcze 2 tytuły odnośnie warunków więziennych: Konspira i Dziennik internowanego. Nie obnażają może one obłudy ludzi takich jak Michnik i spółka, ale na pewno warto się z nimi zapoznać.
UsuńPozdrawiam